GARMIN Iron Triathlon

7 czerwca 2015 roku w Ślesinie odbył się kolejny etap cyklu GARMIN Iron Triathlon. Zawodnicy mieli do pokonania dystans ? Ironmana oraz 1/8 Ironmana. Nasz Sławek porwał się na 1/8 a to jego opowieść:

Impreza 1/8 Ironmena odbyła się 7.06.2015r. w miejscowości Ślesin położonym w województwie wielkopolskim, w powiecie konińskim na jeziorem Ślesińskim i częściowo nad jeziorem Mikorzyńskim. Miasto położone jest ok. 200km od Wrocławia. Zawody odbyły się w pływaniu (0,475km), jeździe na rowerze (22,5km) oraz w bieganiu (5,275km).
O wzięciu udziału w zawodach triathlonowych myślałem już od dawna. Może nawet jeszcze przed moimi startami w maratonach rowerowych. Jednak okazja w maratonach pojawiła się pierwsza. Na początku tego roku (2015r) spotkałem się z czterema osobami. Wszyscy byliśmy zainteresowani udziałem w triathlonie. Postanowiliśmy, że w miarę możliwości będziemy razem trenować oraz że wystartujemy wspólnie właśnie w Ślesinie. Jeden raz spotkaliśmy się na basenie prawie w komplecie.
Na listę startową do Ślesina na dzień 7.06.2015r. wpisało się dwóch z naszej czteroosobowej grupy, w tym ja. Było to gdzieś w marcu, więc wówczas nie myślałem o starcie zbyt intensywnie. Od grudnia 2014r. raz w tygodniu chodziłem basen. W lutym zacząłem treningi rowerowe i wówczas przestałem pływać. Nie biegałem.
Bardzo szybko nadszedł dzień startu. Ślesin zamieszkuje ok. 4000 mieszkańców. Jego mały ryneczek cały zagospodarowany był tego dnia przez tzw. strefę zmian. Wyglądało to jak strefa kibica we Wrocławiu podczas mistrzostw europy w piłce nożnej. Otoczona z czterech stron wysokimi na 1.5m barierkami, pilnie strzeżona przez firmę ochroniarską. Po podpisaniu oświadczeń wyrażających zgodę oraz odebraniu pakietów startowych, rozpoczął się etap wprowadzania sprzętu do strefy zmian. Jeszcze przed wejściem należało okleić kask oraz rower przyporządkowanymi numerami. Ponadto, stojące przed wejściem wolontariuszki kreśliły numery na naszych dłoniach, przedramionach oraz goleniach. Wpuszczani byli tylko tak oznaczeni zawodnicy. Miało to zapewnić bezpieczeństwo znajdującego się w strefie sprzętu. W strefie zmian każdy zawodnik miał swoje miejsce oznaczone numerem, w którym zawieszał rower oraz umieszczał w płytkich plastikowych pudełkach potrzebne do jazdy na rowerze oraz biegania stroje, buty etc.
Pierwsza dyscyplina to pływanie (0,475km). Wypożyczyłem piankę, o której dowiedziałem się przede wszystkim, że podtrzymuje temperaturę ciała. Nie zdawałem sobie jednak sprawy z jej innej, wydaje się ważniejszej cechy, a mianowicie podnoszenia wyporności ciała. Pływanie w piance powoduje, że mniej siły wydatkujemy na utrzymanie ciała na powierzchni wody. Płynięcie tzw. kraulem staje się przez to łatwiejsze, mniej pochłaniające energię.
Po wejściu do wody i podpłynięciu do linii startowej, oczekiwaliśmy na start. Szerokość linii startowej wynosiła około 30m. Osób startujących było 138. W jednej chwili ruszyli prawie wszyscy. Z brzegu wyglądaliśmy jak walczące o pokarm ryby w stawie hodowlanym. Jeden wielki plusk. Jeden wpływał na drugiego, zahaczał go rękoma, nogami, po głowie.Trzeba było jak najszybciej wydostać się z tego tłumu. Nie było to łatwe, bo jeden blokował drugiego. Dobrzy pływacy wypłynęli jako pierwsi i mogli spokojnie kontynuować wyścig do brzegu. Ja płynąłem w tym "peletonie" gdzieś w środku. Wyjście z wody było utrudnione, ponieważ brzeg był dość stromy, toteż stało tam dwóch gości i pomagali tj. łapali nas za ręce i dosłownie wyciągali na brzeg. Po wyjściu z wody należało szybko przebiec ok. 300m do strefy zmian, zdjąć piankę, ubrać trykot rowerowy, buty etc. wziąć rower i po opuszczeniu strefy zmian za niebieską linią wsiąść i pedałować ile sił. Zdjęcie pianki, podobnie jak jej założenie to również trudność. Zakładanie pianki rozpoczyna się od nóg i przypomina ubieranie rajstop przez kobiety tzn. po fałdce przesuwamy się od dołu do góry. Zdjęcie jest nieco łatwiejsze.
Kolejna dyscyplina to jazda na rowerze (22,5km). Wiadomo, że z trzech dyscyplin z tej czułem się najlepiej przygotowany. Pojechałem od razu bardzo mocno. Teren był płaski. Trasa asfaltowa szybka. Podczas jazdy zaczął padać deszcz a potem nawet grad. Tutaj zdołałem trochę nadrobić czas jaki straciłem do najlepszych płynąc oraz przygotowując się do jazdy na rowerze. W strefie zmian zajęło mi to ponad 6:11 min. Pierwszemu tylko 1:46. Ja niestety musiałem obciąć i pomalować paznokcie, nasmarować się kremem i poprawić makijaż, który zmył się w wodzie:) Następnym razem zrezygnuję z tej ceremonii. Skoncentruje się na tym co niezbędne. Tak poważnie, to podpatrzyłem, że niektórzy mieli już pod pianką trykoty rowerowe i po jej zdjęciu zakładali buty i na rower. Byli i tacy co buty mieli już wpięte w wiązania. Wsiadając na siodełko, będąc już w ruchu, wkładali stopy do butów. Ja pod pianką miałem tylko slipy, więc przy pomocy ręcznika zdjąłem je. Potem już pomyślałem, że mogłem po zdjęciu pianki tylko założyć buty i pojechać. Przecież miałem numery naklejone na kasku i nakreślone na całym swoim ciele. O oklejeniu roweru nie wspomnę. Z drugiej strony jednak jestem przecież związany ze sponsorem kontraktem reklamowym:), należało więc ubrać jego barwy z logo.
Następna, ostatnia już dyscyplina to bieg na 5,275km. Przystąpiłem do niej już podmęczony jazdą na rowerze. Wiedziałem, że będzie to wyczerpujące. Razem ze mną bieg zaczęło kilku innych zawodników. Narzucili dość wymagające tempo. Chcąc się z nimi utrzymać musiałem sięgnąć po zapasy energii naprawdę głęboko ukryte. Maksymalne tętno doszło do 182 uderzeń na minutę. Zaczynając drugie okrążenie oglądałem już tyły zawodników. Okazało się jednak, że oni również osłabli i tak biegliśmy przez większą jego część. Nie mogłem doczekać się mety. Kiedy myślałem, że będzie tuż za zakrętem okazało się, że to jeszcze nie koniec, że jeszcze trzeba wykrzesać z siebie trochę siły. Zorientowałem się, że drugie okrążenie poprowadzono inaczej. Zdołowało mnie to trochę, bo nie wiedziałem kiedy skończy się ta droga przez mękę. W końcu wbiegliśmy na rynek. Od jakiegoś czasu słyszałem za plecami biegnącego zawodnika. Domyśliłem się, że będzie chciał finiszować. Przyspieszyłem więc ostatkiem sił. On przyspieszył również. Zbliżył się do mnie. Słyszałem jego głęboki i ciężki oddech coraz wyraźniej. Widziałem już metę. Była w odległości jakieś 40-50metrów. Gość zbliżył się na równi ze mną i tak wbiegliśmy razem do mety. Na koniec oberwałem jeszcze od niego w brodę ręką. Tak bardzo sobie nią pomagał biegnąc.

Podsumowując, muszę powiedzieć, że mimo, iż wysiłek łącznie trwał 1 godz. 21 minut to czułem się bardziej zmęczony niż po 2-3 godz. maratonie rowerowym. Myślę, że przyczyna leży w obciążeniu tych partii mięśni, które nie są wytrenowane. Płynąc lub biegnąc korzystałem z tych grup mięśniowych, które nie koniecznie wykorzystuję podczas jazdy na rowerze. Po wyścigu bóle mięśni utrzymywały się jeszcze przez ok. 2 dni. Chyba wystartuję jeszcze w triathlonie redukując błędy, które popełniłem za pierwszym razem. Następna okazja to miejscowość Strawczyn już 2.08.2015r. dystans pływanie 0,75km, rower 20km, bieg 5 km. Zastanowię się.
Sławek


7 czerwca 2015 roku w Ślesinie odbył się kolejny etap cyklu GARMIN Iron Triathlon. Zawodnicy mieli do pokonania dystans ? Ironmana oraz 1/8 Ironmana. Nasz Sławek porwał się na 1/8 a to jego opowieść: Impreza 1/8 Ironmena odbyła się 7.06.2015r. w miejscowości Ślesin położonym w województwie wielkopolskim, w powiecie konińskim na jeziorem Ślesińskim i częściowo nad jeziorem Mikorzyńskim. Miasto położone Continue Reading