Dolina Baryczy: Żmigród – Milicz

Dolina Baryczy to kraina leżąca na północ od Wrocławia, rozciągająca się od Żmigrodu po Ostrów Wielkopolski. To prawdziwy raj dla miłośników przyrody i historii, dla ludzi chcących odpocząć od codzienności życia w mieście i nabrać energii na łonie natury. Ten należący do najpiękniejszych w Polsce rezerwat przyrody kryje w sobie bogactwo lasów, mozaikę stawów hodowlanych, łąk i niezliczoną ilość dzikich zwierząt. To także miejsce, w którym zachowało się wiele pięknych zabytków architektury. Kościoły wzniesione z muru pruskiego, stare wiejskie chaty i ruiny pałaców to tylko niektóre z nich. Dolina Baryczy to również bardzo dobre miejsce dla miłośników wycieczek rowerowych i dlatego tak chętnie i często się tam wybieramy.

Ten dzień był idealny by zabrać się w pociąg i wraz z mapą zrealizować nieodkryte jeszcze przez nas trasy, które można przebyć tam na rowerze. Pojechaliśmy we dwójkę, ja i mój kolega Marek, z którym znamy się jeszcze z czasów szkoły średniej. Pogoda tego dnia bardzo zachęcała do jazdy. Piękne bezchmurne niebo i słońce, które dość mocno przygrzewało. Dojechaliśmy pociągiem do Żmigrodu i stamtąd chcieliśmy kierować się do Milicza. Kto zatrzyma się w Żmigrodzie, powinien koniecznie zobaczyć ruiny pałacu Hatzfeldów i basztę stojącą obok. Elewacja frotowa tego pałacu została wyremontowana kilka lat temu i ukazuje ją nasza fotografia w galerii. Obok ruin znajduje się też zabytek przyrody, stary dąb liczący sobie 390 lat. Zatrzymaliśmy się oczywiście na dłuższą chwilę i by sfotografować tamte zabytki.

Opuściliśmy Żmigród i na początku naszej wycieczki przemieszczaliśmy się wzdłuż rzeki Baryczy a następnie przez łąki i bagna aż dotarliśmy do pierwszego stawu w miejscowości Jamnik. Jadąc obok podmokłych łąk trochę dokuczały nam komary ale widok na odległe wiejskie gospodarstwa i rozciągające się pola był szczególny. Staw hodowlany w Jamniku był pełen dzikiego ptactwa i mogliśmy zobaczyć między innymi piękne białe łabędzie. Dalej pojechaliśmy przez lasy. To była długa i dość uciążliwa droga ponieważ piach nie pozwolił nam jechać i spory kawałek trzeba było przejść prowadząc rowery. Wreszcie wyjechaliśmy z lasu na szosę i jadąc nią jeszcze kawałek znaleźliśmy się w Sułowie.

Sułów to bardzo ładna i znana w Dolinie Baryczy miejscowość, w której znajduje się mały ryneczek i kościół wzniesiony z muru pruskiego na planie ośmioboku. Oprócz tego możemy tam zobaczyć stary barokowy spichlerz o podobnej konstrukcji muru jak kościół. Mijając Sułów skierowaliśmy się ponownie w las i pojechaliśmy zobaczyć zameczek myśliwski, Wieżę Odyniec wzniesiony na Wzgórzu Joanna niedaleko Milicza. Po drodze można było zobaczyć ambony myśliwskie, które są bardzo liczne na całym terenie Doliny Baryczy. Zatrzymaliśmy się przy jednej z nich i postanowiliśmy wejść na górę by poczuć się jak na polowaniu. Z ambony mieliśmy piękny widok na pobliskie lasy i łąkę. Niestety nie udało nam się wypatrzeć żadnej zwierzyny. Dotarliśmy wreszcie na Wzgórze Joanna i na miejscu ukazała nam się ta niezwykła budowla, Wieża Odyniec. Zameczek został wybudowany w 1850 r. a na jego wieżę można wejść za zgodą Nadleśnictwa Milicz. Obiekt ten służył kiedyś myśliwym, którzy po udanych łowach gromadzili się w nim i organizowali ucztę.

Do Milicza pojechaliśmy nieco okrężną drogą, przez Krośnice. Jadąc szosą minęliśmy maszt, na szczycie którego unosił się płomień. Nie wiedzieliśmy co się wydobywa w tym miejscu i zaskoczyło nas to, że Dolina Baryczy kryje w swoich bogactwach przyrody również złoża ropy naftowej. Choć są one bardzo niewielkie, to właśnie koło Krośnic powstał odwiert wydobywczy. Minęliśmy Krośnice i jadąc przez pola rzepaku i lasy dotarliśmy do Milicza. To był nasz cel wycieczki więc teraz zasłużyliśmy sobie na odpoczynek i porządny posiłek. Bardzo chcieliśmy spróbować milickiego karpia w formie wędzonej ale niestety nigdzie w Miliczu nie znaleźliśmy smażalni ryb. Zatrzymaliśmy się więc w pizzeri i tam zaspokoiliśmy nasz głód.

Z Milicza czekał nas już tylko powrót do Żmigrodu na pociąg ale zanim wyjechaliśmy z miasta, naszym oczom ukazał się piękny zabytkowy kościół św. Andrzeja Boboli wzniesiony z muru pruskiego. Przed sobą mieliśmy jeszcze ponad 30 km jazdy po szosie. Mijając raz jeszcze Sułów, zatrzymaliśmy się na chwilkę odpoczynku w rynku. Bardzo ciekawym obiektem w Sułowie jest barokowy kościół wzniesiony z muru pruskiego na palnie ośmioboku, którego przedstawia zdjęcie naszej galerii. Przy rynku znajduje się także spichlerz z XVIII w. a tuż za nim pierwszy na Dolnym Śląsku barokowy pałac. Dookoła rośnie park, również zabytkowy natomiast w samym rynku znajduje się dom, w którym w 1831 r. zatrzymał się Juliusz Słowacki.

Z Sułowa pojechaliśmy w dalszą drogę przez Rudę Sułowską i Niezgodę prosto do Żmigrodu. W tym miejscu mijaliśmy kolejne stawy, także milickie, a te najmniejsze z nich były pięknie porośnięte wodną roślinnością. Udało nam się dostrzec kilka czapli i bocianów, które stały w wodzie wśród gęstej roślinności i czekały na swoją zdobycz. Takie widoki pozwalają na chwilkę zapomnieć się i w pełni poczuć dziką przyrodę z dala od zgiełku miasta. W okolicach Rudy Sułowskiej , Radziądza i Rudy Żmigrodzkiej znajdują się blisko siebie aż trzy kompleksy stawów hodowlanych. Przypadkowo minęliśmy smażalnie ryb przejeżdżając przez Rudę Sułowską. Żałowaliśmy, że dopiero teraz, po posiłku w Miliczu gdy do pociągu pozostało nie wiele czasu, nadarzyła się okazja na rybkę. Jednak teraz już wiemy gdzie będziemy mogli się zatrzymać gdy ponownie przyjedziemy do Doliny Baryczy.

W Niezgodzie zjechaliśmy z szosy i dalej już leśną drogą terenową. Tam mijaliśmy bagna ukryte w lesie, które porośnięte gęstą rzęsą robiły niesamowite wrażenie. Szczególne były pięknie ukształtowane korzenie drzew wyrastających z tych bagien.

Wreszcie dojechaliśmy na dworzec PKP do Żmigrodu. Zmęczeni, zakurzeni po przeprawie piaszczystymi drogami i pokąsani przez komary mieliśmy tego dnia dosyć przygód w Dolinie Baryczy. Jednak pełni wrażeń z obcowania z tą piękną przyrodą na pewno szybko wrócimy w tamte rejony by nacieszyć się jazdą na rowerze.

Tekst: Krzysztof Reczek
Zdjęcia: Krzysztof Reczek i Marek Wasicionek