Trzy dni. Tyle wystarczyło byśmy za sprawą Matyldy obejrzeli wyścigi na wyższym poziomie. Wiedząc, że otrzymała licencję a za tym też możliwość startu w tej randze zawodów postanowiliśmy jej i Pawłowi kibicować, dopingować. Dla różnych kategorii zrobiono różne trasy i ilość okrążeń- Matylda 2 rundy, Paweł 3 rundy. Owe XC technicznie wymagające (znaczy straszne!!!) z mojego punktu widzenia. Matylda po Continue Reading
Trzy dni. Tyle wystarczyło byśmy za sprawą Matyldy obejrzeli wyścigi na wyższym poziomie. Wiedząc, że otrzymała licencję a za tym też możliwość startu w tej randze zawodów postanowiliśmy jej i Pawłowi kibicować, dopingować. Dla różnych kategorii zrobiono różne trasy i ilość okrążeń- Matylda 2 rundy, Paweł 3 rundy. Owe XC technicznie wymagające (znaczy straszne!!!) z mojego punktu widzenia. Matylda po objeździe potwierdziła moje odczucia. O Pawła byłem spokojniejszy bo to młody cyborg i poradzi sobie a szlify zdążył wcześniej złapać. Mati zaś pierwszy raz. Ich start przeżywałem równie mocno jakbym sam tam uczestniczył. Rundy zawodników uatrakcyjniły zawody, fotografowie mieli wspaniały materiał zaś kibice bajeczne widowisko. Hałasując tuż przy Paulinum wspierałem naszych. Kibice oblegali prawie każdy odcinek a zawodnicy dawali z siebie wszystko dosłownie wszystko. Finisz Matyldy i jej drugie miejsce (20 zawodniczek w tym 5 DNF) uwolniły euforię w Teamie Sport-Profit, więc szybko sięgnęła nieba. Paweł bojowo ukończył na 14-tym miejscu( 49 zawodników w tym 16 DNF). W jego oczach widać było mały niedosyt. Chyba czekają nas niezłe emocje z jego udziałem. Zdyszany ciężko łapiący oddech próbował naświetlić przebieg, co przeżył i co poprawić musi. Patrzyliśmy również na elitę kobiet, w tym na naszą cudowną Maję Włoszczowską - przyznaję inny poziom, przed naszą młodzieżą wiele nauki. Była to wspaniała rewia na dwóch kółkach i na dodatek okraszona gradobiciem.
Wacław
Kolejna relacja naszego młodego zawodnika Pawła Garczyka :
Dnia 13.06.2015r. odbył się Bike Maraton w Wiśle. Na miejsce przyjechałem dzień wcześniej żeby objechać trase, już wtedy wiedziałem że trasa jest ciężka, dużo stromych i sztywnych podjazdów ,pare single track-ów oraz żar lejący się z nieba . W dniu startu wstałem i czułem że jest moc w nogach po śniadaniu pojechałem na rozgrzewke kiedy byłem już rozgrzany ustawiłem się w sektorze i wyczekiwałem na start. Po starcie odrazu ogień ponieważ rywale są mocni i nie chciałem żeby mi uciekli. Ostatecznie to ja uciekłem na jednym ze sztywnych podjazdów i kontynuowałem samotną jazdę do mety. Z wyścigu jestem zadowolony ponieważ cały czas czułem moc nie było momentu żebym czuł się źle. Trasa wymagająca technicznie jak i kondycyjnie. Wyścig ukończyłem na miejscu 2 w kategorii M0 i 6 OPEN !!! z czego jestem zadowolony.
Ralacja Goostaffa z Wisły
Okiem filmowca
Skoro świt dzwoni budzik. Powoli wstaję. Przy porannej kawie obmyślamy plan na filmowanie w Wiśle. O godzinie 5:00 Walaskobus załadowany Nami i sprzętem ruszył w drogę. Jestem pod wrażeniem jego pojemności. Poranna mgła była nadzwyczaj gęsta. Ostrożnie i powoli wydostaliśmy się z Wrocławia, a dalsza trasa poszła nam znacznie lepiej. Walcząc jednak ze snem i utrzymaniem głowy w pionie, słuchałem rozmów prowadzonych w aucie. Po jakimś czasie wreszcie ożyłem. Na miejsce dotarliśmy wcześnie i spokojnie, bez pośpiechu mogliśmy się przygotować do startu. Zapowiadał się upalny dzień. Było czyste niebo i ani jednej chmurki. Już gotowy do działania, zwiedziłem rowerową okolicę. Słońce grzało a to była jeszcze wczesna godzina. Wiedząc o tym, że będzie gorzej, nasmarowany kremem do opalania, życząc powodzenia zawodnikom ruszyłem na trasę. Częścią mojego planu była paro kilometrowa wspinaczka pod górę. Z mapką w kieszeni i wielkim plecakiem zacząłem moją wędrówkę. Kompletnie nie znając tego podjazdu i nie wiedząc co mnie czeka. Podjazd był długi i wyczerpujący, a do tego słońce prażyło niemiłosiernie. Czułem się jak frytka na rowerze. Krem z filtrem UV przestał działać. Spłynął razem z potem . Wreszcie dotarłem na miejsce i odetchnąłem z ulgą. Widzę cień? zbawienie. Ustawiłem kamerę i usiadłem sobie na chwilę obserwując rolników pracujących na polu. Wyciągnąłem mapę żeby mniej więcej określić gdzie jestem i poszukać następny przystanek. Na mapie było odbicie w lewo którym mógłbym szybciej dostać się na inne miejsce nie przeszkadzając zawodnikom. Nie byłem jednak jego pewny więc zasięgnąłem rady u rolników. Zaczęliśmy rozmowę, lecz nie było to łatwe. Akurat trafiłem na ludzi mówiących swoją śpiewną gwarą, ale udało się dogadać? Ja dowiedziałem się gdzie ten skrót mnie doprowadzi, a oni co tu się będzie działo przez najbliższy czas. Śmiesznie było. Po pewnym czasie na to samo miejsce dojechał jeszcze jeden chłopak z kamerką. Gadaliśmy chwilę aż do rozpoczęcia wyścigu. Jak już zaczęli jechać kolarze zabrałem się do roboty. Filmowałem tam dobrą chwile, ale czas było zmienić miejscówkę. Zapakowałem się i widząc to ten drugi gość z kamerką zapytał się gdzie jadę. Orientacyjnie pokazałem mu na mapce miejsce. Postanowiliśmy się przejechać tam razem. Wypoczęci i pełni sił ruszyliśmy wraz z zawodnikami w gorę wyprzedając jednego po drugim. Za plecami było słychać komentarze ? Co on tu robi z takim wielkim plecakiem???!!!? i inne. Miny zawodników jak wyprzedza ich gość z dużym plecakiem wojskowym? Bezcenne. I tak kawałek jechaliśmy z nimi aż do skrzyżowania. Gdy odbijaliśmy w drogę zupełnie poza trasą. Z pociągu kolarzy słyszeliśmy krzyki ? Patrzcie skracają!!!!, A Wy gdzie!!!, Widział ktoś numery???!!! Itp. Wystarczył jeden tekst z mojej strony ?Ja nie jadę maratonu. Kręcę film!!!? Odzew był jakby echo ?Aha, Spoko, Ok-ey?. Zawodnicy ? brawo za czujność. Wybrałem znakomitą trasę. Długi płaski zjazd, mała górka do pokonania i znowu zjazd, a do tego to wszystko w cieniu. Prawie nie przejechaliśmy miejsca wbicia się znowu na trasę maratonu. Zerkając ponownie na mapę usłyszałem motor. Patrzę i ku mojemu zdziwieniu był to motocyklista prowadzący. Zapytałem się jak daleko są. Powiedział, że są już tuż tuż i musi jechać dalej. Nie byłem w miejscu dobrym do filmowania. Niewiele myśląc ruszyłem za motocyklistą w dół asfaltowego zjazdu, gdzie na trasie spotkałem mamę. Lecz tylko koło Niej przemknąłem. Ze zdjęć wyszło na to, że byłem pierwszy na dystansie MINI Emotikon tongue. Jakby motor nie ruszył szybciej, kto wie? Może też dał bym mu radę
Tak dotarłem do miejsca, lecz rozłożenie sprzętu trochę trwało i parę osób mi uciekło. Dalej tak jak zawsze. Nakręcić ujęcia i zmienić miejsce. Tak było do ostatniego kilometra przed metą. Wracałem razem z Mega. Z opowieści z maratonu rok temu wiedziałem, że do mety prowadzi szeroki asfaltowy zjazd. A tu niespodzianka. Szeroka ulica nagle zamieniła się w wąską ścieżkę. I w tym momencie zrobił się problem. Ścieżynka była na tyle wąska, że ciężko było się tam nagle zatrzymać gdzie na plecach mam rozpędzonych ?Megowców?. No nic? Trzeba było cisnąć dalej, bo zatrzymanie się mogłoby skończyć się kraksą. Zbliżałem się już do przejazdu przez mostek co jakiś czas odwracając się kontrolnie do tyłu, spoglądałem co się za mną dzieje. Za często patrzyłem za siebie i mostek zbyt szybko się zbliżył. Szybka redukcja przerzutek lekki drift i wejście w zakręt. Zaraz za mostkiem ostro w lewo żeby zrobić miejsce zawodnikom. Mostek był jednym z miejsc w moim planie zbierania materiału tak więc tam zostałem. Na koniec przeniosłem się na linię mety gdzie był to ostatni przystanek. Chwilę posiedziałem z naszą ekipą słuchając opowiadań z trasy. Dobrze że ja zbierałem materiał do filmu ależ Oni tam przeżyli. Beatka nie podołała trudom trasy i teraz musi leczyć kontuzje.
Gdy mama wróciła z trasy dostałem bojowe zadania robienia zdjęć. Po jakimś czasie jednak zmienił mnie tato a ja w końcu miałem czas by odświeżyć się. Organizator załatwił prysznice. Wielki plus dla niego. Nie było mi jednak pisane pod niego wskoczyć. Spóźniłem się. Wykorzystałem Wisłę i tam można było chlapać się wodą do woli. Wracając do domu każdy z nas opowiadał swoje zmagania a wszystkie były inne. Przyznaję że warto było tam się wybrać.
Goostaff