Mnich 2016 Sami zmieniamy swoje otoczenie. Mnich w Sobótce to wyścig gdzie przed elitą amatorzy mają swoje pięć minut. Pierwszy start jest kontrolny dla każdego. Największy wpływ na wyniki w naszej grupie to zasługa Marcina Dykasa. On, przygotowywany przez trenera wymusił po części u niektórych by zimy nie przespano ale ostro za siebie się wzięli. Trenowano na różne sposoby i Continue Reading
Mnich 2016
Sami zmieniamy swoje otoczenie.
Mnich w Sobótce to wyścig gdzie przed elitą amatorzy mają swoje pięć minut. Pierwszy start jest kontrolny dla każdego. Największy wpływ na wyniki w naszej grupie to zasługa Marcina Dykasa. On, przygotowywany przez trenera wymusił po części u niektórych by zimy nie przespano ale ostro za siebie się wzięli. Trenowano na różne sposoby i w różnych miejscach czego efektem są bardzo dobre wyniki z pierwszego startu. Krzysiek Walasek wykazał największy progres, będąc najmłodszym zawodnikiem ze swoim czasem uplasował się w 2/3 stawki. Mi zaś udało się pokonać Marcina ale to tylko kwestia czasu kiedy będę oglądał jego plecy. Ewa Kurek na swoim nowym rowerze wyglądała odlotowo a rywalki z kategorii ją widząc, nawet nie podjęły rękawicy by powalczyć.
Zagrzewano nas okrzykami , każdy z nas słyszał z tłumu swoje imię, by dalej, dawaj, ciągnij i to pomagało. Przyjechali bezinteresownie nas wspierać i tu bardzo dziękuję Agacie Bujalskiej, Asi Iwankiewicz, Ani Marczak, Beacie i Darkowi Sanockim, Gabrysi i Markowi Wójciak, Markowi Oleszczuk, Ani i Markowi Wróblewskim, Dawidowi Kaczmarowi i Kamilowi Oblińskiemu. Swój wkład w te dobre zmiany ma też nieobecna kontuzjowana Beata Walasek bo zawsze sprawiała by jakiś poczęstunek słodki był i my zadbaliśmy by dalej tak się działo. Drożdżówka zrobiła swoje, bo było przy czym usiąść i podzielić się nie tylko ciastem ale i wrażeniami z wyścigu. Wszystko idzie ku lepszemu.
Wacław